Amicorum omnia communia –
U przyjaciół wszystko jest wspólne.
Historia dotyczy sytuacji z lutego 2003 r. kiedy władze "Wspólnej Europy" zorganizowały nadzwyczajne posiedzenie Rady Europejskiej (wtedy 15 krajów członkowskich) w sprawie rozbrojenia Iraku i zastosowania się do polityki Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Rozbrojenie Iraku leżało już dawno w zamyśle Wspólnoty Europejskiej, natomiast konkretna decyzyjność narosła w 2002 r. W tym roku także spotkali się ministrowie spraw zagranicznych krajów UE w Danii aby omówić stan rzeczy. Spotkanie nie przyniosło oficjalnego stanowiska. Żaden przedstawiciel kraju nie zadeklarował bezpośrednio o "awanturze nad Tygrysem".
Uzgodnili zatem oficjalnie, że jeżeli Rada Bezpieczeństwa ONZ będzie przychylna zbrojnej interwencji to Unia Europejska będzie tej decyzji przychylna.
Wraz z topniejącym czasem do potencjalnego wkroczenia wojsk, stanowiska dyplomatyczne nabierały rumieńców.
Podkreślano chęć pokojowego rozwiązania kryzysu i chęć współpracy.
W lutym 2003 Javier Solana (przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej) i Romano Prodi (przewodniczący KE) nawoływali władze w Bagdadzie do możliwości inspekcji przez komisje ONZ fabryk, przekazywali opinii publicznej stanowisko o ostatecznej możliwości wykorzystania wojsk.
RFN nie chciało słyszeć o interwencji, nawet za mandatem RB ONZ.
Francja popiera wejście zbrojne jedynie w ostateczność, jeśli miałaby oparcie w rezolucji ONZ.
Grecja i Belgia podobnie jak Francja.
Wielka Brytania jest zdecydowana na wkroczenie wojsk, podkreśla to stanowisko, nawet bez decyzji RB ONZ.
Hiszpania i Włochy również wspierają stanowisko brytyjskie.
W takim układzie sił bardzo ciężko o konsensus i wypracowanie wspólnego zdania w tej sprawie.
Najbardziej dziwi stanowisko Niemiec i Francji. Dwa kraje, które uważają się za "ŚRODEK CIĘŻKOŚCI EUROPY" są przeciwne interwencji. Więc jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o .., PIENIĄDZE. Polityka zagraniczna, handel, wymiana. To synonimy takiego stanu.
Nie mówi się o tym głośno, ale stan armii budził niestety kontrowersje. Nastroje, morale, opuszczanie armii przez doświadczonych żołnierzy, to był problem.
RFN i Francja wystosowały notę w której przedstawiły rozwiązanie kryzysu irackiego. Plan przewidywał zwiększenie i wzmocnienie misji inspektorów rozbrojeniowych.
W dyplomacji ważny jest także spryt. Wielka Brytania wspólnie z Hiszpanami zainicjowały apel 8 państw - Polska, Węgry, Czechy, Dania, Portugalia i Włochy, który zawierał wezwanie do rozbrojenia Iraku wspólnie z USA. Apel pominął całą biurokrację europejską, bez konsultacji z innymi krajami członkowskimi. Polska, Węgry i Czechy starały się o przyjęcie do Unii Europejskiej. To oczywiste, że nie można było odrzucić takiej propozycji. Stanowisko krajów było znane, bo 4 lata wcześniej przystąpiły do NATO.
Kolejny ruch to "PRZYBLIŻENIE" relacji Paryż - Berlin. Proponowały powołanie prezydenta UE, ministra spraw zagranicznych UE, korpusu dyplomatycznego UE i wprowadzenie głosowania kwalifikowaną większością w zakresie polityki zagranicznej.
Te kraje zaczęły obnażać w ten sposób swoje zapędy. Francja i Niemcy narzucały mniejszym krajom swoją politykę.
Dyplomaci USA i Wielkiej Brytanii "dokładali do tego ogniska" stosując terminologię przesunięcia i wiązania przyszłości z krajami Europy Środkowo - Wschodniej.
od lewej: Barroso, Blair, Bush, Aznar.
Wnioski? Nie może być wspólnego języka w przypadku kiedy wykazuje się pozycje autorytarną w relacji do innych. Jest to ewidentnie ukazana PORAŻKA wspólnej polityki zagranicznej UE.
A Polski wtedy nawet w niej nie było.
Pamiętajcie, że to był luty 2003 r.
.
.
.
.
.
I stanowisko niemiecko-francuskie pozostało takie samo.