Nie mogło zabraknąć wpisu na temat SRH 173rd Chosen Company, która była początkiem mojej fascynacji tym konfliktem od strony amerykańskiej.
zapraszam do odiwedziń na fanpage'u na facebooku:
A zapowiadają się tak:
"W nocy 26 marca 2003 r dwa bataliony osławionej 173. brygady powietrznodesantowej przeprowadziły udany desant w północnym Iraku. Brygada, która stanowi część U.S. Army Southern European Taskforce, przeszła reaktywacje w 2000 r. i była przygotowywana dokładnie na taką misję. Był to największy skok bojowy od czasów inwazji na Panamę w 1989 r. i pierwszy skok 173rd od 35 lat, kiedy to desantowali się w Południowym Wietnamie w pobliżu Kathum, w ramach Operacji Junction City, przeprowadzonej 22. lutego 1967r (brało w niej udział 845 spadochroniarzy z 2 Batalionu 503 Regimentu Piechoty, oraz Bateria A 3 Batalionu 319 Regimentu Artylerii Polowej). Skok nad Irakiem został przeprowadzony przez około 1000 skoczków należących do 173rd oraz Rangerów po pięciogodzinnym locie z Aviano Air Base - bazy sił powietrznych NATO - zlokalizowanej nieopodal ich macierzystej bazy Camp Ederle we włoskim mieście Vicenza.
Żołnierze z 2. batalionu 503 RP i 1. batalionu 508 RP składali się na 80% skoczków, resztę stanowili inżynierowie, snajperzy, drużyny dalekiego rozpoznania, siły specjalne US Airforce, kompania wsparcia, oraz sześcioosobowy zespół chirurgiczny. Według Airman Magazine, udział w operacji wzięło 19 lotników z 86th Expeditionary Contingency Response Group.
„Panowały egipskie ciemności” - powiedział sierżant Charles Cremeans, niezależny technik medyczny - „Ale skok był prawdziwą ulgą - cały ciężar (jego 45 kg plecaka) wnet zniknął”.
Przed skokiem, dowódca 173rd, pułkownik William Mayvile, motywował swoich podwładnych słowami: „Amerykanie proszą was byście uczynili ten świat lepszym miejscem, skaczecie dziś w nieznane dla dobra innych. Spadochroniarze, nasza sprawa jest słuszna, zaś zwycięstwo pewne. Chcę byście byli ze mną podczas dzisiejszego desantu”. Po tym jak 17 samolotów C-17 Globemaster zmniejszyło wysokość z 9000 m do 180 m, żołnierze wykonali swój skok.
Według Airman Magazine, 20 skoczków odniosło urazy przy lądowaniu, zaś sześciu musiało zostać ewakuowanych drogą powietrzną wskutek obrażeń kręgosłupa, nóg i innych. 36 innych pechowych spadochroniarzy nie mogło wziąć udziału ponieważ nie zdążyli wyskoczyć z samolotów w ciągu jednej minuty stanowiącej limit czasowy.
Spadochroniarze wylądowali na błotnistych polach odległych o 120 km od Mosulu, by zająć Port lotniczy Harir, w pobliżu miasta Bashur. Spadochroniarze spędzili noc poszukując i wykopując z błota ciężki sprzęt - w tym samochody terenowe Humvee - które zostały zrzucone jako pierwsze. Lotnisko zostało później wykorzystane by dostarczyć czołgi oraz bojowe wozy piechoty typu Bradley.
Rejonem działań 173rd był bogaty w ropę region kontrolowany przez kurdyjskie i amerykańskie siły specjalne zlokalizowany w północno-wschodnim Iraku, przy granicy z Turcja i Iranem. Po wylądowaniu, jednym z zadań skoczków było zajęcie pól naftowych w okolicach miast Mosul i Kirkuk.
„Kirkuk stanowi kluczową pozycję” - rzekł major Mike Hastings - „Irakijczycy go chcą, Turcy go chcą, jak i inne różne grupy. Dzięki temu desantowi możemy go zabezpieczyć dopóki nie odciążą nas inne oddziały”.
Po tym jak Turcja nie udzieliła Stanom Zjednoczonym zgody na stacjonowanie ich sił na swojej ziemi i wykorzystaniu dróg lądowych by wjechać do północnego Iraku, amerykańscy dowódcy zaczęli planować lądowanie brygady w Porcie lotniczym Harir. Stwierdzili że pełnoprawny desant wywoła dodatkowo silny efekt demoralizujący u Turków, Irakijczyków oraz Kurdów.
„Byłem bardzo podekscytowany” - mówi, pytany o swoje uczucia przed skokiem, sierżant James Michael Brown z kompani dowodzenia 1. batalionu 508 RP - „Było bardzo błotniście i ciemno. Nie mogłem dojrzeć własnych rąk, a co dopiero przeciwnika”.
Dzięki amerykańskim samolotom bojowym, które udzielały osłony podczas desantu, spadochroniarze nie napotkali wrogiego oporu. Nie spełniło się przewidywane zagrożenie, w postaci 100 tysięcy irackich żołnierzy, którzy mieliby być okopani wzdłuż linii oddzielającej kontrolowany przez Kurdów teren od reszty państwa.
„Nie widziałem żadnych wrogich żołnierzy” - relacjonuje kapitan Kyle Hadlock, przełożony kompanii dowodzenia 508 RP - ”Przeciwnikiem z którym walczyłem aż do następnego dnia było błoto w którym wylądowałem”.
Oprócz kontrolowania pól naftowych, innym zadaniem brygady, podobnie jak wielu innych amerykańskich jednostek, było zapewnienie porządku publicznego w swoim rejonie działania. Dwie rywalizujące ze sobą frakcje, Demokratyczna Partia Kurdystanu oraz Patriotyczna Unia Kurdystanu, ustanowiły reżim na północy kraju. W Mosulu, Kurdowie rzekomo wygnali Arabów z ich domostw, założyli punkty kontrolne przy których przeszukują samochody, zaś za skorzystanie ze stacji benzynowej pobierają myto grożąc bronią palną.
Niebezpiecznym oponentem 173rd mogła okazać się Ansar al-Islam. Ta mająca powiązania z Al-Kaida grupa licząca blisko 700 islamskich ekstremistów operowała na górzystej granicy z Iranem, gdzie toczyła walkę z sekularnym rządem Kurdów w północnym Iraku - który od 1991 znajduje się poza kontrola Saddama Husajna. Grupa także jest oskarżana o przeprowadzenie kilku zamachów terrorystycznych na północy kraju. Kurdowie twierdzą że Ansar al-Islam jest wspierany i finansowany przez Teheran. Uważa się że około 150 członków grupy stanowią talibscy bojownicy którzy zbiegli z Afganistanu pod koniec 2001 r. Są pośród nich także członkowie pochodzący z Algierii i innych państw arabskich. Pod koniec marca, 100 żołnierzy amerykańskich sił specjalnych i 10 tys. kurdyjskich perszmengów (kurd. wojownicy śmierci) przeprowadziło atak na ansarskich bojowników, zabijając od 150 do 200 członków, oraz pojmując dwóch, w tym Palestyńczyka ze Strefy Gazy. Znalezione dokumenty, wśród nich encyklopedia jihadu potwierdziły powiązanie grupy z Al-Kaidą. „Jednym z problemów z Al-Kaidą jest to że nie jest łatwo rozpoznawalną organizacją” - tłumaczy oficer sił specjalnych, który brał udział w ataku. - ”Nie noszą mundurów Al-Kaidy, nie legitymują się paszportami Al-Kaidy, tylko wysyłają profesjonalistów, którzy tworzą i szkolą grupy bojówek”.
Odkąd członkowie 173rd zostali wysłani do Iraku, zarówno ich rodziny, jak i weterani brygady mogli pozostać z nimi w kontakcie za pomocą dotychczas niespotykanych metod. Strona internetowa brygady - www.173rdairborne.com stała się magnesem zrzeszającym przyjaciół i krewnych żołnierzy stacjonujących na bliskim wschodzie.
Choć amerykańska operacja w północnym Iraku zakończyła się pomyślnie, nieszczęsny wypadek który miał miejsce 3. maja spowodował śmierć jednego członka brygady. Według Pentagonu, sierżant Sean C. Reynolds należący do 74 kompanii dalekiego rozpoznania spadł podczas wspinania się na drabinę, co spowodowało przypadkowy wystrzał jego służbowego pistoletu."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz